W dobie gwałtownego rozwoju sztucznej inteligencji, szkoły biznesu stają przed poważnym dylematem: z jednej strony inwestują w nowoczesne centra AI i aktualizują programy nauczania, z drugiej – nadal kształcą menedżerów do podejmowania decyzji, które coraz częściej potrafią skuteczniej podejmować algorytmy. To zjawisko, określane mianem „paradoksu AI” w edukacji biznesowej, stawia pod znakiem zapytania sens tradycyjnej ścieżki kariery absolwentów MBA.

Dotychczasowe programy MBA przygotowują studentów do ról w średnim szczeblu zarządzania, gdzie dominują analizy danych, prognozy finansowe czy optymalizacja procesów. Problem w tym, że te właśnie zadania algorytmy potrafią już wykonywać szybciej, taniej i bez przerw na lunch. Szacunki wskazują, że aż 45% obowiązków analityków biznesowych i menedżerów średniego szczebla może zostać zautomatyzowanych już dziś, a w ciągu dekady – nawet 70%.

Paradoks ten przyjmuje różne formy w zależności od regionu. W Indiach, gdzie edukacja biznesowa mocno opiera się na analizie ilościowej, ryzyko automatyzacji jest szczególnie dotkliwe. W Azji Wschodniej część uczelni już wdraża koncepcję „zarządzania wspieranego przez AI”, ucząc studentów współpracy z algorytmami zamiast rywalizacji. W krajach zachodnich natomiast, mimo bliskości do centrów badań nad AI, zmiany w programach są często powierzchowne – dominują tradycyjne kursy z finansów czy marketingu, nawet jeśli ich treść staje się coraz mniej aktualna.

Wartość dyplomu MBA w czasach AI

W tym kontekście pojawia się pytanie o aktualną wartość studiów MBA. Czy inwestowanie czasu, pieniędzy i energii w programy, które w dużej mierze uczą zadań coraz bardziej zautomatyzowanych, ma jeszcze sens? Odpowiedź zależy od tego, czy dana uczelnia potrafi dostosować swój program do realiów ery algorytmicznej. Tradycyjne MBA, które skupiają się wyłącznie na twardych kompetencjach analitycznych, mogą stracić na atrakcyjności, jeśli nie zaczną uczyć zarządzania w kontekście współpracy z AI – a nie rywalizacji z nią.

Z drugiej strony, studia MBA mają wciąż ogromny potencjał – pod warunkiem, że ulegną transformacji. Kiedy programy zaczną rozwijać kompetencje przywódcze, etyczne, strategiczne i interpersonalne, których AI nie jest w stanie zastąpić, ich wartość wzrośnie. Umiejętność zarządzania zespołami w zautomatyzowanym środowisku, nadzór nad działaniem algorytmów czy podejmowanie decyzji w oparciu o wartości i cele organizacji – to obszary, w których MBA może przygotowywać liderów przyszłości.

Zamiast rozwijać kompetencje analityczne, które maszyny mogą wkrótce przejąć, szkoły biznesowe powinny inwestować w rozwój umiejętności typowo ludzkich: podejmowanie decyzji w warunkach niepewności, budowanie relacji, kierowanie zespołami i tworzenie kultury organizacyjnej. To właśnie te obszary pozostaną odporne na automatyzację.

Rozwiązanie paradoksu AI wymaga od instytucji odwagi i gotowości do radykalnych zmian. Potrzebujemy programów, które nie tylko uczą zarządzania algorytmami, ale też rozwijają zdolność refleksji, etyki i zrozumienia sensu pracy w erze automatyzacji. Tylko wtedy edukacja menedżerska zachowa swoją wartość – nie jako droga do wysokiej pensji, ale jako ścieżka do odpowiedzialnego, świadomego przywództwa w świecie, w którym to maszyny coraz częściej „liczą”, a ludzie muszą „decydować, co się liczy naprawdę”.